niedziela, 31 marca 2013

Freelia day

Wielkanoc

To czas, kiedy możemy się zatrzymać i pomyśleć nad swoim życiem, przyszłością...

Żebyśmy nie budowali barier. 
Żebyśmy nie szukali usprawiedliwień. 
Żebyśmy kochali życie i szanowali innych ludzi. 
Żebyśmy byli wolni od własnych ograniczeń. 
Bo po to są święta, abyśmy byli lepsi.
Pozytywnych refleksji i spokojnych świąt.

Życzy Freelia

ps. tak jajka maluje moja siostra, gdyby ktoś chciał przejść kurs...zgłoszenia do nas na maila ;-)


piątek, 29 marca 2013

Freelia day

PRZEDwielkanocą, spowiedź desperata

Na początku tu miały być życzenia. Ale pomyślałam sobie, że to święto w inny sposób podkreślić muszę. A to dlatego, że pierwszy raz w moim życiu, nie zatrzymałam się, nie pomyślałam, nie przeżyłam tego tak jak należy. Nie tak powinno to być, a jednak z roku na rok czuję zmniejszające się zaangażowanie. Moje, własne. Ci co nie wierzą, mogą się śmiać. Ci co wierzą, powinni otworzyć oczy.
Pan Jezus umarł na krzyżu. W mękach. W ranach. W koronie cierniowej. Biczowany. Kopany. Przez ludzi, takich jak my. Pan Jezus umarł na krzyżu dla innych. Poświęcił się. Obce to słowo ci, mi, nam, wam. Nikt z nas do poświęcenia wielkiego nie jest skłonny. Może małe, niewielkie. Coś tam z siebie wykrzesać, moglibyśmy. Ale żeby aż tak. Nie. Pan Jezus umarł na krzyżu za dzisiejszy świat. Gdzie brat brata nie odwiedza, nie kocha, nienawidzi. Stopniowanie negatywnych uczuć przychodzi nam z łatwością. Mamy ich dużo. W zanadrzu. Sięgamy do kieszeni nienawiści. I buch. To w tego, to w tamtego. Lubimy się złościć, lubimy nienawidzić. Radość czerpiemy z bycia złymi. Robimy to dla siebie. Tłumaczymy siebie. Bo ja już nie mogę, bo ja już mam dość, bo ja nie wytrzymam. Bo on jest taki i owaki. Bo mi zrobił to i to. Bo tyle lat stracone. Przez nią. Przez niego. Bo to, bo tamto. Miłości mało, każdego dnia mniej. Bo po co, bo dlaczego? Pokolenie pizz ma wszystko i wszystkich gdzieś. Kochamy za to siebie, coraz mocniej. Pan Jezus umarł na krzyżu dla naszego zbawienia. To nie jest cool. Robić coś dla innych. Robić coś - to tylko dla siebie. Dla swojej kariery, dla domu, dla auta, dla splendoru i chwały własnej. Dla innych - nie ma mowy, co oni mi za to dadzą?Wielkie nic.
Panie!Zgrzeszyłem nienawiścią, złością, egoizmem, samolubstwem, złym słowem, lenistwem, obżarstwem, kłamstwem, zapatrzeniem w siebie, agresją, brakiem szacunku dla innego człowieka, brakiem miłości, brakiem chęci. Wybacz mi, że jestem taki słaby. Wybacz mi, że brakuje mi chęci...na poprawę.
Pan Jezus umarł na krzyżu. Czy zasługujemy na zbawienie? Chyba nie...


sobota, 23 marca 2013

Freelia live

Mistrzowie motywacji czyli komentarze po meczu: Polska- Ukraina

My Polacy tacy jesteśmy jak nasz kraj. Nijacy. Nijaki mamy rząd. Nijaką opiekę zdrowotną. Nijaką kolej. Nijaką pogodę za oknem. Od nijakości nie wolno odstawać. Nie wolno się z nijakości wybijać ponad. Nijakość jest akceptowalna, zadowalająca, nie drażni sąsiada. Nijakość lubimy u innych. Kochamy u najbliższych. Drażni nas jak ktoś umie lepiej, biega szybciej, skacze wyżej. Ale w jednym jesteśmy zjednoczeni,  w jednym nijakość nas wkurza, ba! nawet budzi agresję. Piłka nożna: nasza drużyna, własna, narodowa, piłkę kopiąca powinna być najlepsza. Powinna honorem i dumą nasz kraj napełniać i radość powszechną wzbudzać. Piłka jest jedna a bramki są dwie. Ta jedna jest po to, aby nasze chłopaki kopali w nią gole. Gdy nie kopię, jesteśmy źli. Gdy nie kopią, jesteśmy agresywni. Gdy nie kopią...krytykujemy. O tej krytyce słów kilka chcę powiedzieć, bo jako osoba mocno zwracająca uwagę na motywację, muszę szczerze pożałować naszych. I ku uciesze krytyków powszechnych, owej krytyce się sprzeciwić. Chłopaki grają. To jest fakt. Grają nienajgorzej. To znaczy nie gorzej niż ich poprzednicy i nie lepiej niż inne drużyny. Dodajmy, grają narodowo. Nijako. Ale umieć umieją. Tylko tak Polska na nich działa. Nijako. W innych klubach gwiazdami są. I w reklamach niemieckich samochodów występują. To znak jest. Znak, że kopać potrafią. Bo przecież, gdyby nie kopali, to by ich Niemcy nie trzymali. Drugi fakt jest taki, że u nas kopią sobie, a raczej między sobą. Pochwalę ich za to kopanie, bo bardziej dokładne jest i trafiające, tam gdzie trafiać powinno i ja jako wprawny obserwator toczenia się piłki po boisku rzec muszę, że gra im idzie. Lepiej nawet niż kiedyś. Po boisku. Żwawsze to wszystko jest. I akcja pojawi się od czasu do czasu. I to jest ta część motywacyjna, pochwalna konstruktywnej krytyki. Po meczu z ust nikogo jej nie usłyszysz. Krytyk krytyka goni. Najzabawniejsi są ci, którzy sami w drużynie narodowej kiedyś grali, gorzej i niedokładnie, ale co tam. Krytykować można, jak już o tobie nikt nie pamięta, że grałeś. Jak się gra, tak że cię zapominają, to dobrze o piłkarzu nie świadczy. Maradony nikt nie zapomni. Maradony w naszej drużynie próżno szukać. Ale beznadziejna gra poprzedników zostaje zapomniana razem z piłkarzami. Niesprawiedliwe to. Bo jakim prawem te wszystkie Żewłakowy i inne komentatoropodobne elementy, krytykować naszych się dopuszczają, jak sami sposobu na wygraną nie mieli. Powszechnie niszczy się ludzi. Może i staraliby się, ale jak dobrego słowa nie usłyszysz znikąd, to i po co? Ratunku nie ma. Nie docenia się starań. Nie docenia się chęci. Bo oni bardzo chcą. Tylko nie wychodzi. Ta bramka taka jakaś odporna. Na nasze strzały jest. Polska piłkarzami nie stoi. Pogodzić się czas z tym. Mistrzostwa w piłkę nożną na medal organizujemy, ale medalu nie zdobędziemy w grze. Może motywacji naszym brak?Może dobrego słowa?Może odrobiny wsparcia? Bo ciężar na nich duży, narodowy. A naród za nimi nie stoi. Naród potknięcia liczy. Naród jak czarownice piłkarzy pali na stosie. W telewizji wyśmiewa. W gazetach opisuje. Narodzie! Nijaki ty! Z nijakością drużyny swej się pogódź i kochaj ją bezwarunkowo. Innej nie będzie. Przez następne 100lat, a może więcej...Nie przepraszam, jest jedna szansa...Wymodlisz narodzie Maradonę, niech się narodzi i zbawi kibiców swych. Inaczej innego końca świata nie będzie ;-) Nie będzie;-)


piątek, 22 marca 2013

Freelia Live

Cwaniactwomania czyli o ograniczeniach świata tego.

Free znaczy wolny. I taką chcę być, przynajmniej na tym blogu. Każdy przejaw ograniczania mojej wolności mnie wkurza. Nawet, gdy jest uzasadniony sensownymi argumentami;-) Pospiech wdarł się w nasze życie. Spieszę się tu. Spieszę się tam. Stale w biegu. Chociaż czasami jawnie narzekam na brak stagnacji, pospiech lubię. Przyzwyczaiłam się do niego. Daje mi możliwości. Różne. Tak mocno wszedł mi w krew, że nieludzkim zabiegiem byłoby zwolnić mój pęd. Ku mojej niesamowitej wściekłości, odważył się jednak na to sam Zarząd Dróg Miejskich (czy inny tego typu organ - nie wiem) w Poznaniu, który to zamach na wolność mą przygotował. Cichaczem tak. Niespodziewanie. W ciemną noc. Wbił przedmiot znienawidzony w ziemię. Żeby jak najwięcej dla siebie ugrać. To taka polska gra. Schowam się za znakiem i zrobię ci niespodziankę. Gra w my udajemy, że ma być bezpiecznie, a wy udajecie, że chcecie, żeby było bezpiecznie. My udajemy, że pracujemy, wy udajecie, że jedziecie wolno. Im drżą ręce od trzymania radaru, wam drżą nogi od powstrzymywania się przed naciśnięciem gazu. Oni są skazani na wasze niedopatrzenie, niedowidzenie, brak cierpliwości. My na ich być albo nie być za znakiem. Otóż w tym tygodniu na ulicy potocznie zwanej przez wszystkich katowicką pojawiły się znaki. Może nie zdziwiłabym się, że właśnie teraz. Bo przecież święta tuż tuż i pieniądze dodatkowe niektóre instytucje zarobić muszą, ale niespodziewaność miejsca tego spowodowała u mnie swego rodzaju konsternację. O polskim cwaniactwie głośno jest. I stereotyp taki mamy. Polska cwaniactwem stoi. Świat polskiego cwaniactwa pełen, ale...Ale tego ograniczenia do 50km/h nie spodziewałam się na drodze 4 pasmowej, powszechnie uznawanej za szybką trasę. I bzdur się naczytałam tyle, bo droga w złym stanie technicznym, bo naprawa droga. Takie to bajki wciskają nam. A tuż za znakiem panowie z fotoradarem. I łowią. Rybki. Radośnie. Żeby święta bogate były. Bo bez radaru zając nie kica w Poznaniu. Albo kica, ale wychudzony jakiś. Odezwę więc piszę w imieniu własnym mym i tych co powiew jazdy dawnej jeszcze we włosach czują. Problemu technicznego drogi ograniczeniem naprawić się nie da. Do tego służą inne sprzęty. Ile pieniędzy miasto straci na zwolnieniu ruchu, tego nie obliczy nikt. A rozwalony most, odbudować trzeba. I aby na koniec podkreślić swą tęsknotę za prawidłowym rzeczy bytem, dodam: Jak tęskno za tą normalnością, gdy zepsute rzeczy po prostu ktoś naprawiał. Oj tęskno mi! Świat się zmienia. Jak trwoga to nie do Boga, tylko do radaru. Fotoradaru.

Poszukując inspiracji do mojego dzisiejszego bloga znalazłam taką stronę z koszulkami: http://www.5gr.pl
Koszulki polecam ;-) Tekst na koszulkach...w sam raz na dziś ;-)

środa, 20 marca 2013

Freelia live

Bańka za bańką

Jeżeli ktoś ma pewność, że jego życie jest czymś więcej niż bańką mydlaną, która przy pierwszym zderzeniu z losem pęknie, niech pierwszy rzuci kamień. Niech rzuci. Zobaczymy, co się stanie. Odważnych nie brakuje. Rzucam wyzwanie życiu. Czekam na efekt. W bólu. W strachu o jutro. A może w radości z tego co mam? W zachwycie nad tym, co pozostało do odkrycia? Tak krótkie jest nasze życie i ulotne. Uświadomienie tego sobie może pogrążyć w rozpaczy, albo zmotywować do zmian. Jak różni jesteśmy, to widać po naszych działaniach. Jak wykorzystujemy ten sam początek, żeby dojść do zupełnie odmiennego końca? Jak? Tak jak potrafimy. Tak jak nas nauczono. Tak jak sprawdziliśmy. Tak jak nam pokazano. Tak jak wyczytaliśmy z książek, zobaczyliśmy w filmach. Tak...czy siak...Różnie. Byle wykorzystać, do końca, do ostatnich dni. Zanim poczujemy na twarzy delikatny chłód rozpryskującej się o los bańki mydlanej. Naszej bańki. Odwrotu nie będzie.


wtorek, 19 marca 2013

Freelia live

Czas umierania i czas rodzenia

Żaden człowiek nie chce umrzeć. Umieranie jest wbrew pozorom nienaturalne. Boimy się śmierci, chociaż jest wokół nas. Czuwa. Czeka. Śmierć może zabijać za życia. Niektórzy z nas mają destrukcję we krwi. Dlatego nie było mnie na blogu, dlatego nie było mnie dla świata. Świat się dla mnie zatrzymał. Czas duchowego umierania. Po to jestem na świecie, aby? No właśnie, nie wiem po co? Są ludzie, którzy myślą, że umieranie to zamach na swoje ciało. A tu wcale nie, to całkiem coś innego, to samobójstwo duszy. Całe to słowo, aż trudno wypowiedzieć. Ale jest. Jestem niszczycielem. Pracoholikiem. Zapominam, że żyję. Trudno cofnąć się myślami wstecz.
Miesiąc marzec miał być miesiącem kobiet. Całość nakierowana na płeć. Bo dzień kobiet, dzień mężczyzny. Bo. Kobieto puchu marny...nigdy nim nie byłaś! Gdzie się siła kobiety mieści? W oczach, w słowach, w nogach...? A może w umyśle? Co w nas jest takiego, że dziwi, że męczy mężczyzn, a jednocześnie przyciąga. Dlaczego bieguny w nas dwa? Na raz i na dwa...wielość. Ile w dzisiejszych kobietach kobiet, ile w nas mężczyzn? Ile waleczności, ile słodyczy? Kobiety.
Sama utknęłam. Wycięłam dni, godziny...Nikt mi ich nie odda. Wracam dziś do życia. Odkryłam znaczenie. Jeszcze nie wiem, jak je wykorzystać. Jest czas umierania i czas, aby się odrodzić. Regeneracji START.