wtorek, 16 kwietnia 2013

Freelia live

W poszukiwaniu straconego czasu

Gdy jesteśmy dziećmi mówimy...jak będę dorosły to...
Gdy już trochę podrośniemy mówimy...jak zdam maturę...jak skończę studia, jak znajdę pracę, to...
Gdy osiągniemy dorosłość mówimy...jak będę na emeryturze to...
Zawsze jest lepszy czas, żeby spełniać marzenia. Zawsze jest lepszy czas, żeby zmieniać swoje życie.Tylko nie tu i teraz. Jakiś problem z tym mamy, ludzki. 
Tu i teraz jest dla nas za odważne. 
Tu i teraz czeka latami. 
Tu i teraz leży na półce naszego życia przykryte grubą warstwą kurzu.
Tu i teraz budzi nas każdego dnia, niepokoi, wzywa, ponieważ wiemy, że to co mamy jest dla nas niewystarczające. Że czegoś nam brakuje. 
Tu i teraz mówię do was...wyczekujący...każdy dzień czekania na odpowiednią chwilę jest stratą czasu. Każdy dzień ucieka nieodwracalnie. Tu i teraz nigdy nie wróci. 
Odejdziemy z tego świata na zawsze i nikt nam nie odda straconego czasu.  


sobota, 6 kwietnia 2013

Freelia live

Wiosna w kwietniu...
 
Tam, gdzie diabeł mówi Dobranoc, a czas stoi w miejscu ;-)
Tam, gdzie dorasta się szybciej...
Tam, gdzie dzieciństwo nie jest łatwe...
Tam, gdzie zabawa w kreatywność zmienia się w naukę życia...
Tam, gdzie pachnie lasem i świeżą rosą...
Tam gdzie natura kocha ludzi...a ludzie naturę...
Tam, gdzie śnieg leży najdłużej...


Tam, gdzie się urodziłam i wracam...z miłością ;-)







niedziela, 31 marca 2013

Freelia day

Wielkanoc

To czas, kiedy możemy się zatrzymać i pomyśleć nad swoim życiem, przyszłością...

Żebyśmy nie budowali barier. 
Żebyśmy nie szukali usprawiedliwień. 
Żebyśmy kochali życie i szanowali innych ludzi. 
Żebyśmy byli wolni od własnych ograniczeń. 
Bo po to są święta, abyśmy byli lepsi.
Pozytywnych refleksji i spokojnych świąt.

Życzy Freelia

ps. tak jajka maluje moja siostra, gdyby ktoś chciał przejść kurs...zgłoszenia do nas na maila ;-)


piątek, 29 marca 2013

Freelia day

PRZEDwielkanocą, spowiedź desperata

Na początku tu miały być życzenia. Ale pomyślałam sobie, że to święto w inny sposób podkreślić muszę. A to dlatego, że pierwszy raz w moim życiu, nie zatrzymałam się, nie pomyślałam, nie przeżyłam tego tak jak należy. Nie tak powinno to być, a jednak z roku na rok czuję zmniejszające się zaangażowanie. Moje, własne. Ci co nie wierzą, mogą się śmiać. Ci co wierzą, powinni otworzyć oczy.
Pan Jezus umarł na krzyżu. W mękach. W ranach. W koronie cierniowej. Biczowany. Kopany. Przez ludzi, takich jak my. Pan Jezus umarł na krzyżu dla innych. Poświęcił się. Obce to słowo ci, mi, nam, wam. Nikt z nas do poświęcenia wielkiego nie jest skłonny. Może małe, niewielkie. Coś tam z siebie wykrzesać, moglibyśmy. Ale żeby aż tak. Nie. Pan Jezus umarł na krzyżu za dzisiejszy świat. Gdzie brat brata nie odwiedza, nie kocha, nienawidzi. Stopniowanie negatywnych uczuć przychodzi nam z łatwością. Mamy ich dużo. W zanadrzu. Sięgamy do kieszeni nienawiści. I buch. To w tego, to w tamtego. Lubimy się złościć, lubimy nienawidzić. Radość czerpiemy z bycia złymi. Robimy to dla siebie. Tłumaczymy siebie. Bo ja już nie mogę, bo ja już mam dość, bo ja nie wytrzymam. Bo on jest taki i owaki. Bo mi zrobił to i to. Bo tyle lat stracone. Przez nią. Przez niego. Bo to, bo tamto. Miłości mało, każdego dnia mniej. Bo po co, bo dlaczego? Pokolenie pizz ma wszystko i wszystkich gdzieś. Kochamy za to siebie, coraz mocniej. Pan Jezus umarł na krzyżu dla naszego zbawienia. To nie jest cool. Robić coś dla innych. Robić coś - to tylko dla siebie. Dla swojej kariery, dla domu, dla auta, dla splendoru i chwały własnej. Dla innych - nie ma mowy, co oni mi za to dadzą?Wielkie nic.
Panie!Zgrzeszyłem nienawiścią, złością, egoizmem, samolubstwem, złym słowem, lenistwem, obżarstwem, kłamstwem, zapatrzeniem w siebie, agresją, brakiem szacunku dla innego człowieka, brakiem miłości, brakiem chęci. Wybacz mi, że jestem taki słaby. Wybacz mi, że brakuje mi chęci...na poprawę.
Pan Jezus umarł na krzyżu. Czy zasługujemy na zbawienie? Chyba nie...


sobota, 23 marca 2013

Freelia live

Mistrzowie motywacji czyli komentarze po meczu: Polska- Ukraina

My Polacy tacy jesteśmy jak nasz kraj. Nijacy. Nijaki mamy rząd. Nijaką opiekę zdrowotną. Nijaką kolej. Nijaką pogodę za oknem. Od nijakości nie wolno odstawać. Nie wolno się z nijakości wybijać ponad. Nijakość jest akceptowalna, zadowalająca, nie drażni sąsiada. Nijakość lubimy u innych. Kochamy u najbliższych. Drażni nas jak ktoś umie lepiej, biega szybciej, skacze wyżej. Ale w jednym jesteśmy zjednoczeni,  w jednym nijakość nas wkurza, ba! nawet budzi agresję. Piłka nożna: nasza drużyna, własna, narodowa, piłkę kopiąca powinna być najlepsza. Powinna honorem i dumą nasz kraj napełniać i radość powszechną wzbudzać. Piłka jest jedna a bramki są dwie. Ta jedna jest po to, aby nasze chłopaki kopali w nią gole. Gdy nie kopię, jesteśmy źli. Gdy nie kopią, jesteśmy agresywni. Gdy nie kopią...krytykujemy. O tej krytyce słów kilka chcę powiedzieć, bo jako osoba mocno zwracająca uwagę na motywację, muszę szczerze pożałować naszych. I ku uciesze krytyków powszechnych, owej krytyce się sprzeciwić. Chłopaki grają. To jest fakt. Grają nienajgorzej. To znaczy nie gorzej niż ich poprzednicy i nie lepiej niż inne drużyny. Dodajmy, grają narodowo. Nijako. Ale umieć umieją. Tylko tak Polska na nich działa. Nijako. W innych klubach gwiazdami są. I w reklamach niemieckich samochodów występują. To znak jest. Znak, że kopać potrafią. Bo przecież, gdyby nie kopali, to by ich Niemcy nie trzymali. Drugi fakt jest taki, że u nas kopią sobie, a raczej między sobą. Pochwalę ich za to kopanie, bo bardziej dokładne jest i trafiające, tam gdzie trafiać powinno i ja jako wprawny obserwator toczenia się piłki po boisku rzec muszę, że gra im idzie. Lepiej nawet niż kiedyś. Po boisku. Żwawsze to wszystko jest. I akcja pojawi się od czasu do czasu. I to jest ta część motywacyjna, pochwalna konstruktywnej krytyki. Po meczu z ust nikogo jej nie usłyszysz. Krytyk krytyka goni. Najzabawniejsi są ci, którzy sami w drużynie narodowej kiedyś grali, gorzej i niedokładnie, ale co tam. Krytykować można, jak już o tobie nikt nie pamięta, że grałeś. Jak się gra, tak że cię zapominają, to dobrze o piłkarzu nie świadczy. Maradony nikt nie zapomni. Maradony w naszej drużynie próżno szukać. Ale beznadziejna gra poprzedników zostaje zapomniana razem z piłkarzami. Niesprawiedliwe to. Bo jakim prawem te wszystkie Żewłakowy i inne komentatoropodobne elementy, krytykować naszych się dopuszczają, jak sami sposobu na wygraną nie mieli. Powszechnie niszczy się ludzi. Może i staraliby się, ale jak dobrego słowa nie usłyszysz znikąd, to i po co? Ratunku nie ma. Nie docenia się starań. Nie docenia się chęci. Bo oni bardzo chcą. Tylko nie wychodzi. Ta bramka taka jakaś odporna. Na nasze strzały jest. Polska piłkarzami nie stoi. Pogodzić się czas z tym. Mistrzostwa w piłkę nożną na medal organizujemy, ale medalu nie zdobędziemy w grze. Może motywacji naszym brak?Może dobrego słowa?Może odrobiny wsparcia? Bo ciężar na nich duży, narodowy. A naród za nimi nie stoi. Naród potknięcia liczy. Naród jak czarownice piłkarzy pali na stosie. W telewizji wyśmiewa. W gazetach opisuje. Narodzie! Nijaki ty! Z nijakością drużyny swej się pogódź i kochaj ją bezwarunkowo. Innej nie będzie. Przez następne 100lat, a może więcej...Nie przepraszam, jest jedna szansa...Wymodlisz narodzie Maradonę, niech się narodzi i zbawi kibiców swych. Inaczej innego końca świata nie będzie ;-) Nie będzie;-)