wtorek, 6 listopada 2012

Freelia place
Szamotuły: Baszta Halszki

Ach te kobiety...
Nawet sobie nie wyobrażacie, jak czasami ciężko z nami żyć ;-) Wczoraj chwyciłam do ręki gazetę Zwierciadło i z niedowierzaniem przeczytałam tekst z ostatniej strony (bo zawsze wszystko zaczynam od końca) Szymona Majewskiego: "(...) Kobiety cały czas urządzają światu test białej rękawiczki (...) Pan Bóg je stworzył Perfekcyjnymi Paniami Domu, a my (tu mowa o mężczyznach) i świat  naokoło to ta smuga kurzu na ich białej rękawiczce.(...) Humor może zepsuć jej wszystko: nierówny układ wędlin na talerzu, zły dobór twojego T-shirtu do śniadania i wrzaskopisk dziecka sąsiada za oknem. Poprawić zaś jej humoru nie może nic. W sposób rzecz jasna doskonały. (...) Nawet gdybyś był Supermanem i uratował jej życie, to skrytykuje twoje czerwone rajstopy." 
A morał...Serce, które kocha, też bije;-) 
Boże, jak ja czasami nienawidzę być kobietą. Te wszystkie świętości, które świat nam przypisuje, każdego dnia stawiam pod znakiem zapytania. Obserwując siebie. Żadna ze mnie pani domu, a na pewno nie perfekcyjna. Człowiek ot, zwyczajny - raz lubię sprzątnąć, raz nie lubię. Standard. Nie kobieca, nie żadna?Nie ordynarnie perfekcyjna? Nie świecę czystością powierzchni domowych. Nie zaciągam się zapachem świeżo umytych podłóg. Nie gniotę pierogów po 10 godzinach spędzonych w pracy i 2 dodatkowych, aby do niej dojechać i wrócić. Radość bycia i istnienia. Nie zakłócona poświęceniem dla wojny z kurzem. Potrzeba czyni dziś mistrza. A czas - nowy typ kobiety - Okazyjna Pani Domu. Tak okazyjnie potrafię robić szoł - babski szoł. Mogę wybuchać gniewem, kaprysić, gotować, prasować, zajmować się wszystkim tym "Czymś". Mogę.

Kobiety z okolic biorę pod lupę. Tym razem znalazłam jedną w Szamotułach. Halszka ją zwą, a raczej zwali. Ona taka nietypowa. Była. Jak na czasy, w których żyła. Zasługuje więc na moje miejsce w bardzo dziś feministycznym poście. Dziewczę to młode, zbuntowane było wielce. Zygmunt August oddał Halszkę wojewodzie poznańskiemu Łukaszowi Górce. Dziewczyna długo nie czekała i szybko uciekła do klasztoru dominikanów w odległym Lwowie, gdzie wzięła ślub z młodym kniaziem. Król jednak związku tego nie zaakceptował i anulował małżeństwo. Biedaczka musiała wrócić do Łukasza, ale trwała w uporze. Nie chciała spełniać swych małżeńskich obowiązków. Łukasz zamknął ją więc w słynnej baszcie szamotulskiego zamku, gdzie spędziła 14 lat. Jedźcie i zobaczcie, jak dzielnie strzeże swojego zamku. Obecnie postać  jej przybrana w czerń, wita turystów we wieży. Nieznany mi artysta obdarował ją wspaniałą suknią zrobioną z taśmy filmowej. Efekt - porażający. Czerń czerni. Nieziemska. Ach te wyzwolone dusze, nawet po śmierci potrafią okazać swoją niezależność. Też tak chcę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz