poniedziałek, 11 lutego 2013

Freelia day

Papież Benedykt XVI abdykuje.

To się nie zdarza. To się stać nie powinno. Ale się stało. Gdy papieżem był Polak, znaczyło to dla nas wiele. Byliśmy dumni. Byliśmy szczęśliwi. Byliśmy wierni. Byliśmy z nim, przy nim, jak żył i jak umierał. Był do końca. W chorobie, w bólu. Za to go kochaliśmy, ceniliśmy. Papież to nie dyrektor, który może ustąpić ze stanowiska. To powołanie. To zastępca Pana Jezusa na ziemi. Nie może się poddać, nie może ulec. Nie on. Jak ludzie mają mu wierzyć, iść za nim, jak jego  ziemska choroba powstrzymuje od powołania. To takie ludzie. Papież nie powinien być ludzki, powinien być boski. Boskością swą powinien przyciągać ludzi. Człowiek z boskim sercem. Sercem dla ludzi, wiary, tego, co robi. Coś tam się we mnie z tym dniem skończyło. Coś we mnie się zapadło. Gdy Jan Paweł II umierał, wiedziałam, że nigdy już nie będzie tak samo. Bo taki człowiek to rzadkość. Nie wiedziałam, że można stracić grunt. Bo teraz to, co inne, święte, ponadprzeciętne stało się proste, normalne, dostępne i zwykłe. Odejść - jak to łatwo powiedzieć. Zamknąć się w klasztorze - smutne. Biznes jest biznes. Jak to mówią - kto się nie nadaje, ten musi odejść - sam albo z pomocą innych, na pewno nie Boga. Kościół dobrym biznesem jest, potrzebuje dobrego menedżera, choremu podziękowali. I co teraz Boże? I co teraz?

On był wielki za życia i będzie wielki po śmierci. JPII
 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz