niedziela, 9 czerwca 2013

Freelia live

Dojrzałość za darmochę

W dawnych czasach w wielu kulturach dojrzałość osiągało się poprzez zdanie pewnego rodzaju testu...z polowania, z wytrzymałości na ból, z cierpliwości, po prostu z życia. Dziecko przechodziło na wyższy poziom. Chłopiec stawał się mężczyzną, dziewczynka kobietą. Był to test trudny, wymagający wysiłku i przygotowań. Jednak zdany, dawał ogromną satysfakcję. Dziś w dorosłość wchodzi każdy za darmochę. Bo wystarczy, że skończysz 18 lat i już masz. Dla młodych to dobrze. Bo nie trzeba się napracować. Odbierasz papier z urzędu i możesz z dnia na dzień przestać słuchać rodziców, palić, pić...bo jesteś dorosły. Za darmochę. Bez wysiłku. Taki mamy świat. Bardziej świadomi wiedzą, że dorosłość sama w sobie przychodzi czasami nieco szybciej, czasami później. Do niektórych nie zapuka latami. Co świadczy o tym, że jesteś dorosły? Może to, że potrafisz rozróżnić rzeczy dobre od złych? Może dostrzegasz, że wolność to niekoniecznie używki? Może dorosłość to poczucie odpowiedzialności za swoje czyny, za swoje życie? Gdyby dorosłość definiować jako powagę, nigdy bym jej nie osiągnęła. Moja definicja dorosłości jest prosta: dorosłym jesteś wtedy, kiedy świadomie podejmujesz decyzje i masz otwarty umysł na tyle, aby nie poddawać się wpływom innych ludzi. Dorosłość to posiadanie swojego zdania i branie za nie odpowiedzialności w sposób świadomy konsekwencji. Powaga nie świadczy o dorosłości. Lubię uśmiechać się do ludzi na ulicy. Dzielić się radością. Lubię ich zdziwione miny. Lubię mówić "Dzień dobry" do nieznajomych. Żartować z samej siebie. Robić psikusy. Lubię nie być poważna. Gdy będę miała 60 lat chciałabym mieć radosną duszę, bez tej nadętości, którą preferują starsi. Raz się żyje na świecie i kto mi zabroni przytulać się do sztucznego King Konga?;-))))

piątek, 31 maja 2013

Freelia live

Mgła myśli

Jeśli myślisz, że góry dadzą się oswoić - mylisz się. Góry są jak pulsujące w głowie myśli. Nieuwolnione. Ogrom ich nas zachwyca, ale powinien też przerażać. Oba te uczucia stanowią o ich równowadze. Gdy spojrzysz na góry oczami duszy zobaczysz jak walczą, żeby wybić się w górę, jeszcze o centymetr, dwa...troszeczkę, żeby stać się potężniejszymi. Czuję taką energię, napierające powietrze, które od dołu chce wybić skały. Tak męczą się góry, piękne, ogromne. Tak męczy się każdy człowiek z tym, co nosi w głowie. Z obawami, chęciami, niezrealizowanymi marzeniami. Pragnienia są jak siła, która rozrywa nas od środka. Nie możemy sobie z nimi dać czasami rady. Jednak one są nieuniknione. Taka jest ludzka natura. Myślimy. W myślach swych potrafimy się zgubić. Jak we mgle. Trudno odnaleźć właściwą drogę. Niektórzy nie potrafią. Ważne jest wtedy tylko jedno. Aby nigdy nie stracić nadziei na odszukanie w myślach nieuczesanych...siebie samego...






środa, 29 maja 2013

Freelia live

Drzewo nieformalności

To wcale nie przypadek, że dziś o nim piszę. Piszę, bo wena nieustająca we mnie tkwi. Wcale nie sprawia mi to przyjemności, bo dopóki nie napiszę, to dany temat myśli mi zajmuje i głowę psuje. Nawyk to? Może. Więc muszę napisać o drzewie. Wielką niespodzianką to nie jest, że w górach drzew niemało. A nawet wielki full. Ale to drzewo wyjątkowe jest i do zapamiętania. Bo drzewo z imieniem, a nawet wyznaniem miłości. Przypadek to, że po latach chodzenia po górach, to drzewo nam się ujawniło? Hmmm...Nie wiem. Wierzę za to w przeznaczenie. Bo ślub ma być, wyczekany. Wyjątkowyż to, bo naszych najważniejszych przyjaciół. Jak się na coś długo czeka, to innego wymiaru to nabiera. Wchodzi w mózg. Staje się etapem. Nieodłącznym - procesu bycia ze sobą. Taki nawyk...społeczny. Powszechnie akceptowany. Radosny. Dla nas, bo potańczyć nam się chce, a okazji zawsze za mało. Dla nich, bo forma małżeństwa dopełniona będzie. Najmniejsza komórka społeczna - rodzina - powstanie. I w najlepsze rozwijać się będzie, jak przez te ostatnie naście lat. Dziś w dzień specjalny, ponieważ święto imienia jest, przypominam drzewem, jak to sens miłości nieformalnie wyrażony, ogromne zadowolenie może sprawić. Młodość ma swoje przywileje, radosna jest i nieformalna, dlatego cudowna i wolna. Do wyrażania uczuć nie potrzeba wiele. Wystarczy chęć. W formalności szybko możemy zapomnieć o tym, jak działa miłość. Miłość nie jest nawykiem. Jest sumą małych niespodzianek, które sprawiamy drugiej osobie. Sumą wyrytych napisów, zmienionych harmonogramów dnia, odnalezionych ścieżek, odwiedzonych miejsc, obejrzanych widoków...sumą zróżnicowania, które chroni przed formalną związkową nudą.
By w form formie - wolności nie zatracili - dla nich umieszczam przypomnienie. 
Drzewo. Prostych wyznań. Nieformalności. 


poniedziałek, 27 maja 2013

Freelia live

Wolny zwierz...czyli Pan Mry w roli głównej

Tak się zdarza czasami, że ludzie kochają zwierzęta. Zwierzęta milusińskie są. Futerko do wtulenia mają. Mruczeć mogą, jak chcą. Ścieżkami własnymi chadzają. Mają też te złe strony. Ta pierwsza...dosyć istotna...trzeba dać im jeść...zawsze!czyli codziennie, a najlepiej kilka razy dziennie. Druga...mają potrzeby...fizjologiczne, które rzecz jasna powalić mogą z nóg, tych co na odmienne zapachy wrażliwi są. Po trzecie - zwierzak jest jak dziecko, nie jak dorosły. Samego w domu na kilka dni nie zostawisz. Bo sam lodówki nie otworzy, sam za siebie jedzenia nie wsypie, wody nie naleje. Taki zonk. Kupujesz sobie zwierzaka, a tu taki niespodziewany gratisik...trzeba go zabierać wszędzie, tam gdzie jedziesz ty. Trzeba to właściwe słowo. Bo jak nie chcesz, to musisz. A nawet jak chcesz, to czasami nie możesz. Bo ludzie inni cię ograniczają. Jakże to smutne jest, ale prawdziwe niestety. Nie możesz jechać tam gdzie chcesz, tylko tam, gdzie przyjmą w całej swej łaskawości ciebie i całą twoja rodzinę. W komplecie. Jakikolwiek ten komplet by nie był. 
My kochamy Pana Mry. Chociaż nie nasz jest. Ale naszych przyjaciół. Więc prawie jak własny. Pan Mry rozśmieszać nas umie, żarty robi, psikusy. I zawsze, ale to zawsze obraża się na nas, gdy w domu chociaż na chwilę zostaje sam. Bo...to kot górski jest ;-) Na tylu wyprawach z nami już był...i pewnie jeszcze pojedzie. Chwała tym, co zwierzaki kochają i umożliwiają nam w komplecie podróżować. Bo rodzina to rodzina, to wszyscy, bez kryterium ilości łap. 

ps. poniżej Pan Mry wybierający nasz kolejny cel podróży ;-))))) 



niedziela, 26 maja 2013

Freelia day
 
Dzień mamy

O moich zdolnościach do hodowania kwiatów było głośno...oczywiście w negatywnym tego słowa znaczeniu. Potrafiłam uśmiercić każdą, nawet najmniej wymagającą roślinę...Przez moje studenckie mieszkanie przewijały się dziesiątki kwiatów, małe, duże, kolorowe...jedno zawsze było pewne...albo nie przeżyją, albo w stanie agonalnym pojadą do mamy. I tak u mamy zawsze dochodziły do siebie...stawały się bujne, okazałe, kwitły. Mama kwiatowy lekarz. Czasami podejmowałam próbę sprowadzenia ich do mojego domu, ale zazwyczaj kończyło się to ich śmiercią. Więc zaniechałam prób. Nawet sobie nie wyobrażacie, ileż starań ja wkładałam w te kwiaty, ileż odżywek, wypowiedzianych do nich słów...żeby lepiej rosły...żeby w ogóle rosły...;-) I nic. 
Ja z natury dumny i uparty koziorożec jestem, więc poddać się nie mogłam. Pot, łzy, codzienna opieka i dyscyplina wdarły się do mojego życia. Ach ile trudu, żeby po roku w moim balkonowym ogrodzie zakwitł on...Cudny różanecznik. 
Mamo, w dzień twojego święta, kwiatek dla ciebie ode mnie, z trudem i poświęceniem wyhodowany przez córkę, która przez lata ręki do kwiatów nie miała...Buziak!
Dziękuję za cierpliwość do mnie - bez niej nigdy nie byłabym tym, kim jestem dziś!