piątek, 22 marca 2013

Freelia Live

Cwaniactwomania czyli o ograniczeniach świata tego.

Free znaczy wolny. I taką chcę być, przynajmniej na tym blogu. Każdy przejaw ograniczania mojej wolności mnie wkurza. Nawet, gdy jest uzasadniony sensownymi argumentami;-) Pospiech wdarł się w nasze życie. Spieszę się tu. Spieszę się tam. Stale w biegu. Chociaż czasami jawnie narzekam na brak stagnacji, pospiech lubię. Przyzwyczaiłam się do niego. Daje mi możliwości. Różne. Tak mocno wszedł mi w krew, że nieludzkim zabiegiem byłoby zwolnić mój pęd. Ku mojej niesamowitej wściekłości, odważył się jednak na to sam Zarząd Dróg Miejskich (czy inny tego typu organ - nie wiem) w Poznaniu, który to zamach na wolność mą przygotował. Cichaczem tak. Niespodziewanie. W ciemną noc. Wbił przedmiot znienawidzony w ziemię. Żeby jak najwięcej dla siebie ugrać. To taka polska gra. Schowam się za znakiem i zrobię ci niespodziankę. Gra w my udajemy, że ma być bezpiecznie, a wy udajecie, że chcecie, żeby było bezpiecznie. My udajemy, że pracujemy, wy udajecie, że jedziecie wolno. Im drżą ręce od trzymania radaru, wam drżą nogi od powstrzymywania się przed naciśnięciem gazu. Oni są skazani na wasze niedopatrzenie, niedowidzenie, brak cierpliwości. My na ich być albo nie być za znakiem. Otóż w tym tygodniu na ulicy potocznie zwanej przez wszystkich katowicką pojawiły się znaki. Może nie zdziwiłabym się, że właśnie teraz. Bo przecież święta tuż tuż i pieniądze dodatkowe niektóre instytucje zarobić muszą, ale niespodziewaność miejsca tego spowodowała u mnie swego rodzaju konsternację. O polskim cwaniactwie głośno jest. I stereotyp taki mamy. Polska cwaniactwem stoi. Świat polskiego cwaniactwa pełen, ale...Ale tego ograniczenia do 50km/h nie spodziewałam się na drodze 4 pasmowej, powszechnie uznawanej za szybką trasę. I bzdur się naczytałam tyle, bo droga w złym stanie technicznym, bo naprawa droga. Takie to bajki wciskają nam. A tuż za znakiem panowie z fotoradarem. I łowią. Rybki. Radośnie. Żeby święta bogate były. Bo bez radaru zając nie kica w Poznaniu. Albo kica, ale wychudzony jakiś. Odezwę więc piszę w imieniu własnym mym i tych co powiew jazdy dawnej jeszcze we włosach czują. Problemu technicznego drogi ograniczeniem naprawić się nie da. Do tego służą inne sprzęty. Ile pieniędzy miasto straci na zwolnieniu ruchu, tego nie obliczy nikt. A rozwalony most, odbudować trzeba. I aby na koniec podkreślić swą tęsknotę za prawidłowym rzeczy bytem, dodam: Jak tęskno za tą normalnością, gdy zepsute rzeczy po prostu ktoś naprawiał. Oj tęskno mi! Świat się zmienia. Jak trwoga to nie do Boga, tylko do radaru. Fotoradaru.

Poszukując inspiracji do mojego dzisiejszego bloga znalazłam taką stronę z koszulkami: http://www.5gr.pl
Koszulki polecam ;-) Tekst na koszulkach...w sam raz na dziś ;-)

środa, 20 marca 2013

Freelia live

Bańka za bańką

Jeżeli ktoś ma pewność, że jego życie jest czymś więcej niż bańką mydlaną, która przy pierwszym zderzeniu z losem pęknie, niech pierwszy rzuci kamień. Niech rzuci. Zobaczymy, co się stanie. Odważnych nie brakuje. Rzucam wyzwanie życiu. Czekam na efekt. W bólu. W strachu o jutro. A może w radości z tego co mam? W zachwycie nad tym, co pozostało do odkrycia? Tak krótkie jest nasze życie i ulotne. Uświadomienie tego sobie może pogrążyć w rozpaczy, albo zmotywować do zmian. Jak różni jesteśmy, to widać po naszych działaniach. Jak wykorzystujemy ten sam początek, żeby dojść do zupełnie odmiennego końca? Jak? Tak jak potrafimy. Tak jak nas nauczono. Tak jak sprawdziliśmy. Tak jak nam pokazano. Tak jak wyczytaliśmy z książek, zobaczyliśmy w filmach. Tak...czy siak...Różnie. Byle wykorzystać, do końca, do ostatnich dni. Zanim poczujemy na twarzy delikatny chłód rozpryskującej się o los bańki mydlanej. Naszej bańki. Odwrotu nie będzie.


wtorek, 19 marca 2013

Freelia live

Czas umierania i czas rodzenia

Żaden człowiek nie chce umrzeć. Umieranie jest wbrew pozorom nienaturalne. Boimy się śmierci, chociaż jest wokół nas. Czuwa. Czeka. Śmierć może zabijać za życia. Niektórzy z nas mają destrukcję we krwi. Dlatego nie było mnie na blogu, dlatego nie było mnie dla świata. Świat się dla mnie zatrzymał. Czas duchowego umierania. Po to jestem na świecie, aby? No właśnie, nie wiem po co? Są ludzie, którzy myślą, że umieranie to zamach na swoje ciało. A tu wcale nie, to całkiem coś innego, to samobójstwo duszy. Całe to słowo, aż trudno wypowiedzieć. Ale jest. Jestem niszczycielem. Pracoholikiem. Zapominam, że żyję. Trudno cofnąć się myślami wstecz.
Miesiąc marzec miał być miesiącem kobiet. Całość nakierowana na płeć. Bo dzień kobiet, dzień mężczyzny. Bo. Kobieto puchu marny...nigdy nim nie byłaś! Gdzie się siła kobiety mieści? W oczach, w słowach, w nogach...? A może w umyśle? Co w nas jest takiego, że dziwi, że męczy mężczyzn, a jednocześnie przyciąga. Dlaczego bieguny w nas dwa? Na raz i na dwa...wielość. Ile w dzisiejszych kobietach kobiet, ile w nas mężczyzn? Ile waleczności, ile słodyczy? Kobiety.
Sama utknęłam. Wycięłam dni, godziny...Nikt mi ich nie odda. Wracam dziś do życia. Odkryłam znaczenie. Jeszcze nie wiem, jak je wykorzystać. Jest czas umierania i czas, aby się odrodzić. Regeneracji START.
 

 
 

poniedziałek, 25 lutego 2013

Freelia live

Butem w twarz czyli o wrażliwości świata tego.

Na nędzę, na smutek, na krzywdę, na ból...Wrażliwość tu, wrażliwość tam. Och jacy jesteśmy wspaniali. Mistrzowie wrażliwości z nas. Nasza wrażliwość płynie jak rzeka. Potrafimy płakać na filmach. Rzucać monetę biedakowi. Wspierać organizacje charytatywne...Tulić bezdomnego psa. A gdy chodzi o ludzi najbliższych... Wyłączamy się jak przyciskiem.  Zamknięci i obojętni. To efekt, który nazywam "butem w twarz". Przychodzisz po pomoc, po miłe słowo, gest - do ludzi, których kochasz, a spotykasz brak zrozumienia, brak ciepła, brak wrażliwości. Czasami tak niewiele wystarcza, żeby poczuć moc od drugiego człowieka. Czasem tak niewiele wystarczy, żeby zawalił się nasz świat.
Poklep po ramieniu. Wysłuchaj. Przytul. Dzielenie się swoją wrażliwością dla splendoru, chwały, pokazania jaki to jestem wspaniały - w tym przodujemy. A w biegu o codzienną wrażliwość przegrywamy każdego dnia. Nie ma to jak myśleć złudnie, że świat nas zbawi. Nie zbawi - kopnie nas w twarz, tak jak my tych, którzy potrzebują wsparcia naprawdę. Naprawdę.